Niezwykła pogoń! Twarde Pierniki grają dalej! [RELACJA]
Wielkie emocje w Arenie Toruń! Twarde Pierniki odrobiły 17-punktową stratę i wygrali spotkanie!

Szacowany czas czytania: 04:28
To był najważniejszy mecz Twardych Pierników do tej pory w tym sezonie. Play-iny, nowy twór ligi, który miał dodać emocji, a wprowadził zamieszanie z powodu mało przystępnych zasad, są bezlitosne dla ekip z miejsc 9-10. Przegrywasz – odpadasz. Torunianie byli po rundzie zasadniczej wyżej sklasyfikowanie niż Dziki, więc to im przysługiwał atut własnego parkietu.
O co w sobotę toczyła się gra? Zwycięzca meczu awansował do decydującego meczu play-inów, w którym zmierzy się z przegranym z pary King Szczecin – Śląsk Wrocław. Stawką jest awans do ćwierćfinału fazy play-off. Tam już czeka Anwil Włocławek.
W pierwszych pięciu minutach meczu Twarde Pierniki miały tylko 12% skuteczności rzutów z gry, trafiając jeden na osiem rzutów. Przy stanie 6:14 trener Srdan Subotić musiał już prosić o przerwę. Rozpędzone Dziki zaczęły niebezpiecznie uciekać. Czas niestety nie dał Arriva Polskiemu Cukrowi zbyt wiele, bo po nim goście tylko powiększali przewagę. Mecz niemrawo rozpoczęły obie drużyny, ale tylko warszawianie z biegiem czasu się rozpędzili.
W drugiej kwarcie niska skuteczność nadal się utrzymywała, a w najgorszym momencie przewaga wynosiła już 17 punktów. Po stronie Dzików świetnie punktował Nikola Radicević (13 punktów), a wśród gospodarzy brakowało zdecydowanego lidera. Kogoś, kto wziąłby na siebie ciężar gry w trudnym momencie. Mocno rzucał się w oczy brak celnych rzutów z dystansu. W ciągu 20 minut torunianie zza linii 6,75 metrów trafili tylko raz (rzut Barreta Bensona). Na przerwę obie ekipy schodziły z wynikiem 27:43, więc trenerzy Srdan Subotić i Jarosław Zawadka mieli o czym myśleć. Twarde Pierniki niemal od razu w trzeciej kwarcie musiały zacząć odrabiać.
Drugą połowę nasi koszykarze zaczęli z większą werwą i dużą chęcią, aby wrócić do tego spotkania. Wyraźnie Twarde Pierniki zaczęły częściej trafiać do kosza. Udało się również przełamać niemoc strzelecką w rzutach za trzy punkty. Drużynę popychali do przodu Viktor Gaddefors i Michael Ertel. To ich dobra dyspozycja pozwoliła kibicom nadal marzyć. Jeszcze przed końcem trzeciej kwarty obaj wrócili na ławkę, aby odpocząć przed decydującymi momentami tego spotkania. Do czwartej kwarty Twarde Pierniki przystępowały już tylko z czterema punktami straty i nowymi nadziejami.
Cała Arena Toruń trzymała kciuki za Arrivę Polski Cukier Toruń. Wszyscy chcieli, aby to była ostatnia kwarta w tym meczu, ale nie w całym sezonie. Do tego było niezbędne skutecznie zakończenie pogoni za przeciwnikiem i wyjście na prowadzenie. Już nie takie rzeczy fani koszykówki z Torunia widzieli w Arenie Toruń, a kiedyś w świątyni toruńskiej koszykówki – legendarnym „Spożywczaku”. Już na samym początku kwarty Janari Joesaar zdobył trzy punkty, dzięki którym Dziki mogły uciec na siedem punktów. W tym momencie na parkiecie szybko zameldowali się znowu Ertel i Gaddefors. Ich misja była prosta – rzucać, odrobić stratę i wygrać. Na sześć minut przed końcem spotkania brakowało już tylko trzech punktów, aby doprowadzić do remisu.
Nasi koszykarze dwoili się i troili, ale zbyt szybko chcieli odrobić tę stratę. Trzykrotnie próbowali rzutów z dystansu, ani razu nie trafiając. Na ich szczęście Dzikom również nie udawało się uciec. Gdy zegar wskazywał 2:50 do końca meczu, Srdan Subotić wziął przerwę. Zaczynały się absolutnie decydujące sekundy w tym spotkaniu. Toczyła się gra kosz za kosz. Wiadomo już było, że przed nami próba nerwów. Na 76 sekund do końca spotkania Twarde Pierniki niemal odrobiły straty (80:81), a 33 sekundy przed końcem spotkania prowadziły już dwoma punktami (83:81). Szykowało nam się najdłuższe 20 sekund w naszym życiu. Twarde Pierniki miały jeden punkt przewagi, a przeciwnicy faulowali, licząc na brak naszej skuteczności w rzutach osobistych. Jednak nic bardziej mylnego. Torunianie trafiali, dobrze bronili, a na osiem sekund przed końcem meczu wymusili błąd połowy u przeciwnika.
Arena Toruń w końcówce niemal odleciała. Emocje sięgały zenitu. Torunianie w ostatniej akcji musieli albo skutecznie dać się sfaulować albo zdobyć dwa punkty i powiększyć przewagę. Divine Myles wielokrotnie podchodził do kosza i na sześć sekund przed końcem chybił. Sędziowie tuż przed końcem meczu długo sprawdzali sytuację, w której Viktor Gaddefors miał dotknąć piłkę przerywając złe podanie przeciwnika. Początkowo tak właśnie sądzili, ale potem się okazało, że byli w błędzie i piłka na 3,5 sekundy przed końcem meczu trafiła w ręce torunian. Przy rzutach osobistych nie pomylił się za to Michael Ertel. Za jego sprawą torunianie wygrali czterema punktami (86:82) i mogli szykować się już na poniedziałek i dalszą walkę o play-offy!
To nie był koniec dobrych wieści dzisiejszego dnia. Po meczu mikrofon w hali przejął Srdan Subotić, który oznajmił: – Dziękujemy za Wasz doping. Zostaję w Toruniu na następny sezon!
(PS)
Czytaj też pozostałe wiadomości z Torunia:
- Dr Grzegorz Charliński: „Jestem dumny z tego, co zrobiliśmy w ciągu tych dwóch lat”
- Budżet obywatelski Torunia. Ostatnie dni naboru projektów
- Gigantyczne wsparcie dla Torunia. Do naszego miasta popłyną miliony
Sprawdź również, co się dzieje na naszym radiowym Facebooku: